Komiks "be"
txt: Chiyo

Komiks jest "be", komiks wypacza umysły dzieci, WSZYSTKIE komiksy to jedno wielkie g****, w które nie należy pakować naszych kochanych bachorków... Wydaje się, że część dorosłych Polaków rozumuje w ten sposób - co gorsza, spotkałam się nawet z takim stwierdzeniem w ustach bezzębnej półinteligentki po zawodówce. Z drugiej jednak strony, artykułów na temat "pożyteczności" komiksów jest już tyle, że pewnie macie dość, więc nie będę tu przynudzać na ten (jakże oczywisty ;p) temat, a zajmę się innym fenomenem zaistniałym w naszej kochanej Rzeczypospolitej.

Odkąd pamiętam, moja rodzina miała niewyjaśnioną obsesję na punkcie książek, ich zbierania i przechowywania. Meble uginały się (i uginają nadal) pod ciężarem wszelkiego rodzaju publikacji, od obsługi maszyn wyciągowych poprzez głupie ckliwe romanse przyczepiane kiedyś do pisemek, a na głębokich naukowych publikacjach kończąc i choćbyśmy nie wiem, co robili (oddawali książki do biblioteki, do antykwariatu itp itd), ciągle musimy chować książki u rodziny.

No tak, ale przecież nie chodziło mi tu o opisywanie rodzinnych problemów, a o pewną ważną rzecz. W wielu domach, a może nawet i u Was, regały, które u mnie uginają się pod ciężarem tych zadrukowanych cegieł są puste lub pozajmowane przez różnego rodzaju kryształy, pierdoły, maskotki. Sama spotkałam się z sytuacja, kiedy ktoś narzekał na meble, że "za dużo półek mają". I dochodzę do wniosku, że inteligencję domowników można poznać po tym, co mają na półkach (broń boże się nie wywyższam!). Gdy byłam w domu u jakiejkolwiek koleżanki ze szkoły, czy to po lekcje, czy w innej sprawie - uderzało mnie to, że jedyną rzeczą, którą można by było uznać za pouczającą na ich półkach były jakieś segregatory typu "świat wiedzy" czy może gazetki kolekcjonowane od kilku lat.

Tak więc weźmy sobie panią X. Pani X mówi: "Komiksy są 'be', wypaczają umysły dzieci, WSZYSTKIE komiksy to jedno wielkie g****, w które nie można pakować naszych drogich bachorków". No dobrze. Ale skoro pani X nie pozwala dziecku kupić komiksu, to niech zapewni mu KSIĄZKĘ, której zresztą nie posiada, bo "nie będzie przecież się tak poniżać i, wzorem jaskiniowców jakiś, czytać książki". Nie będzie też "poniżać się i wzorem jakichś debili czytać komiksu". Gratulujemy, yntelygentney pani X po zawodówce, której jedynym celem w życiu są rzeczy materialne: ciuchy, drogie kosmetyki, kablówka. BO JAK CZŁOWIEK MOŻE ŻYĆ BEZ KABLÓWKI?- powie pani X.

Pani X ma córkę. Córka pani X dostaje duże kieszonkowe, bo pani X spaliłaby się ze wstydu, gdyby jej córka miała kieszonkowe godne jakiegoś biedaka. Córka pani X to typowa foka. Dostaje stówę, stówę wydaje na ciuchy, perfumy, kosmetyki. Nigdy nie tknęła, nie przeczytała książki. Wielu z Was zada sobie teraz pytanie: "skąd ja to znam?".
Ostatnio koleżanka spytała mnie:
-Marycha, ty nie masz na co pieniędzy wydawać, tylko na głupie komiksy?
Odpowiedziałam jej:
-Skąd wiesz, że są głupie?
-Bo japońskie.
-A na co mogę wydawać pieniądze?
-No nie wiem... kup sobie jakieś porządne ciuchy, bo w tych spodniach chodzisz już chyba drugi sezon.

Co jest, w takim razie, wyrzucaniem pieniędzy w błoto? Jakie profity przyniesie mi kupienie spodni za stówę? Może warto o tym pomyśleć i zamiast o sferę materialną zacząć dbać o stronę duchową?